sobota, 4 lutego 2017

CALendarz - styczeń i okładka

Dobry wieczór :)

Dzisiaj, sobotnią wieczorową porą, mam do pokazania coś trochę innego. Projekt jest długofalowy, bo w założeniu trwa rok i mam nadzieję, że uda mi się wytrwać, bo bardzo mi się podoba.
A chodzi o CALendarz, czyli kalendarz z calineczek, w oryginale 'inchies', czyli twory w formacie jeden na jeden cal. Prawda, że w obu wersjach językowych brzmią bardzo bardzo zgrabnie?
Zabawę  na blogu UHK Gallery ogłosiła Tores i tam od Niej właśnie możecie się dowiedzieć więcej na temat całego przedsięwzięcia.
Dłuższy czas temu miałam okazję podziwiać na żywo Toresowe comiesięczne calineczki i bardzo mi się podobały zarówno one, jak i cały koncept codziennego tworzenia takich miniaturowych zapisów zdarzeń i odczuć z naszego codziennego życia. No więc kiedy przeczytałam posta na UHKowym blogu, zapałałam chęcią tworzenia! ;) Tak się nakręciłam, że od razu zabrałam się za stworzenie bazy na moje calineczki i zdecydowałam się na taki kwadratowy zeszycik z okładką z papieru z kolekcji UHK Pastel i z szarymi kartkami w środku:


 Same calineczki wycinałam z papieru akwarelowego, rysowałam na nich ołówkiem i czarnym cienkopisem, stemplowałam, czasem coś naklejałam i podmalowywałam akwarelkami. Wyszło trochę komiksowo ;)
Czy taki sam system będzie w kolejnych miesiącach - kto to wie - postaram się nie spinać i nie zakładać, że musi być spójnie.











 Podjęłam się tej zabawy, bo chociaż jestem, jak to mówię, 'matka karmiąca z dzieckiem', to czułam, że tak mały format, nawet codziennie, będzie dla mnie prawdopodobnie wykonalny, a dodatkowo utrzyma mnie w jako takim ciągłym 'akcie tworzenia'. Jest to więc świetne ćwiczenie, na utrzymanie kreatywnej formy. I nie będę tutaj ściemniać - nie udało mi się jednak wykonywać jednej calineczki codziennie, ale robiłam sobie coś w rodzaju notatek i wolnej chwili nadrabiałam. A jeśli nie pamiętałam, co danego dnia zdarzyło się takiego innego, co odróżniało ten dzień od innych (bo czasem cały tydzień zlewa mi się teraz w jedną długą całość...), to np. calineczka zawierała informację, że... był piątek. I już :)
Widzę, że się strasznie rozpisałam, ale muszę dodać jeszcze jedno - jeśli zdecydujecie się dołączyć do zabawy (a mocno zachęcam!), to nie zrażajcie, jeśli któraś calineczka wyjdzie wam jakaś kulfoniasta i nie będziecie z niej zadowolone - nie róbcie jej pięć razy od nowa, ani nie zarzucajcie od razu całego projektu - ta kulfoniasta w towarzystwie reszty i tak będzie wyglądać dobrze i same się zdziwicie, jaki satysfakcjonujący będzie efekt. I to mówię ja - z jednomiesięcznym doświadczeniem, ha ha ;) Ale przynajmniej szczerze, bo takie miałam właśnie odczucia.

Ok, dosyć paplaniny, bo to chyba najbardziej rozpisany post na całym moim blogu ;)
Jeszcze raz zachęcam do CALendarzowania i bardzo dziękuję wszystkim zaglądającym i komentującym - strasznie miło jest wracać do blogowania, kiedy ma się tak ciepłe przyjęcie. Bardzo doceniam, że poświęcacie swój czas, żeby poczytać, co piszę i popatrzeć na to, co tworzę :*

Do następnego!

20 komentarzy:

  1. Asia, ale cudne :) Śliczne rysuneczki i wszystko w ogóle, muszę koniecznie pomacać przy okazji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :* Chętnie dam do pomacania, niech no tylko się okazja nadarzy ;)

      Usuń
  2. Oraz bardzo słusznie piszesz, że jak jednak nie wyjdzie, to nie ma co się przejmować - a nawet jak kilka ;) Można napisać datę i cześć :) Ja też czasami robię z kilku dni wstecz, notatki na pewno pomagają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i właśnie, byle cały miesiąc nie był w datach, a poza tym nie ma co sobie sztucznie presji stwarzać ;)

      Usuń
  3. Uff... faktycznie się rozpisałaś, ale jestem tak ciekawa, co u Ciebie, że wytrwale - od deski do deski...
    Twoje calineczki są ekstra wyborne, strasznie muszę się nawytężać, żeby je rozkminić, np. co ma znaczyć ta kula z wypustkami przed kaczką - pierwsze kroki na Księżycu? ;) A okładki to po prostu Ci zazdroszczę i bezczelnie zgapię, bo jeszcze nie mam :)
    Tak Cię ściskam, że chrupnęło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS A tak w ogóle, to zgadzam się ze spostrzeżeniami - mam podobnie, znaczy się robię notatki i takie tam...

      Usuń
    2. Przepraszam, jakoś mnie tak poniosło jak nigdy ;) Ale widzę, że nie tylko mnie, bo tu nastała jakaś moda na dwa komentarze od łebka ;) Tak w sekrecie Ci powiem, że ta kula to piłka do ćwiczeń, taka z wypustkami ;)
      A zgapiać proszę bardzo - cieszę się, że się mogę przydać :)
      Ściskam też do chrupnięcia :*

      Usuń
  4. Asiu! Oszukujesz:)) Robisz to od zawsze ,tylko nam nie pokazywałaś:))) Calineczki wykonałaś z wielką wprawą i zaangażowaniem. Codzienne notatki to podstawa!Nikt nie ma tyle czasu,żeby co wieczór calineczkować:)Ja muszę np.otworzyć słoik z wycinkami i puszkę z obrazkami i kopertę z wycinkami i jeszcze 2 miseczki z czymś:)) Najlepiej robi się to co kilka dni.Chyba,że wracam z teatru,muzeum,od kosmetyczki,z warsztatów-z ulotką,reklamówką-wtedy łatwiej jest zapełnić calineczkę od razu.Do boju zatem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha ha, dziękuję, być może calineczki były zawsze gdzieś z tyłu mojej głowy ;) To rzeczywiście sporo pojemników u Ciebie z zaopatrzeniem. Pocieszasz mnie,że nie tylko ja muszę się zebrać do roboty,a nie hop siup i jest,prosto z marszu ;)
      Do boju!

      Usuń
  5. Jak dobrze poczytać komentarze, tam wiedza tajemna :))
    Twój CALendarz taki "czysty" i przejrzysty, przyjemnie w nim :) okładkę masz pierwsza klasa! Bardzo mi się podoba to co piszesz i to co zauważasz, zresztą całą nasza calineczkowa grupka patrzy i czyta, w tych czasach to się ceni!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję :)
      Tak, rzeczywiście, bardzo miło się calineczkuje i komentuje w takim towarzystwie. Człowiek czuje wsparcie i zachętę :)

      Usuń
  6. Ależ zacięta dyskusja się tu u Ciebie wywiązała;) Ja łączę się w bólu a propos tygodnia zlewającego się w jeden dzień. Siedzę z dzidzią w domciu i czasem jedyną odmianę stanowi nowa kaszka albo chwila dla siebie z dobrą herbatą i ciachem. A kwadraciki trzeba zapełnić... I jak pewnie większość też robię je co kilka dni:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Acha... Twój CALendarz jest ekstra!!! Pięknie komponuje się to białe tło z kolorowymi kwadracikami. Już czekam na luty.

      Usuń
    2. Dziękuję Agnieszko! Widzę, że u Ciebie mam pełne zrozumienie. Dzidzia potrafi wyssać z człowieka (czyli matki) poczucie czasu i rzeczywistości ;)

      Usuń
  7. Bardzo ładny CALendarz. Świetna robota
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. A kółko z zaciekami koło stópki to "Nowy początek"? Tak wygląda ;) całusy i uściski Calineczko :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Śliczne te Twoje CALineczki!

    OdpowiedzUsuń
  10. Gratuluję macierzyństwa!

    Podchodziłam do tych calineczek, nawycinałam sobie karteczek, ale dzieci też chciały, więc skończyło się na robieniu jednego miesiąca dla nich, haha!
    Ale odwiedzam teraz blogerki, które się tym zajmują, no i nie łatwo się nie zainspirować... Jestem tylko 3 miesiące do tyłu ;),a faktycznie w jakiś sposób przy dzieciach takie calineczki nie powinny być zbyt czasochłonne...

    Kiedy patrzę na Twoje strony ,naprawdę uroczo wyglądają, a nawet napis Piątek jest bardzo artysyczny.

    Życzę zacięcia i konsekwencji!

    OdpowiedzUsuń